Kruk

Blog istnieje, ale nie żyje.

Nagłówek: Līga Kļaviņa.

sobota, 22 kwietnia 2017

Z notatek Damona: Walkirie

Walkirie

Potomkowie Sigrún (ciekawy zapis runiczny swoją drogą, w dosłownym tłumaczeniu „wybranka śmierci”), niekiedy nazywane córkami Odyna. 

Mają zdolność przewidywania schyłku życia czarodziei z północy (ale nie wszystkich, zazwyczaj poprzez pokrewieństwo krwi). Ich dar ujawnia się, gdy sprawa dotyczy czarodziejów spokrewnionych przez więzi rodzinne lub jeśli łączy ich jakaś szczególna więź z osobami, którym może grozić niebezpieczeństwo. Sama umiejętność przewidywania, wyczuwania, potencjalnego zagrożenia nie jest równoznaczna z wyrokiem śmierci. Przyszłość jest zawsze relatywna, zależna od podejmowanych wyborów i decyzji. (Czyli słowem panta rhei, jak mawiał jakiś tam mądrala z Grecji.) I tu taka ciekawostka: jeżeli (z przyczyn różnych) śmierć nie nastąpi u podejrzanego, zawsze pojawią się tego konsekwencje.

Walkirie są czynnymi praktykantkami magii, ale jest ona ściśle powiązana ze starożytnymi runami (nie mam pojęcia jak to działa, trzeba by zajrzeć w kosmogoniczne mity, ale pewnie Loki maczał w tym palce. No nic, my mamy króla Artura, Excalibur i Morganę, oni mają Lokiego, runy i Sigyn.). Wydają się mieć talent do zaklęć atakujących (no tak, to wyjaśnia pojedynki).

Walkirie nie należą do gatunku ludzkiego (ktoś zdziwiony?), więc nie można ich traktować jak każdą inną czarownicę posiadającą nadprogramowe zdolności magiczne. (To samo tyczy sie wili? Chyba?) Są odrębnym magicznym gatunkiem o humanoidalnych cechach fizycznych, co często utrudnia w znaczący sposób rozpoznanie walkirii w społeczności czarodziejów. (W przeciwieństwie do centaurów?)

Cechy charakterystyczne gatunku, czyli jak rozpoznać walkirię?

Walkirie można często spotkać na odludziu, z reguły żyją jak pustelnicy w obawie przed potężniejszymi magami, którzy mogliby je wykorzystać do własnych celów (interesujący dobór słów...) Można je spotkać na niezamieszkałych terenach z dala od miast, górach, jaskiniach, starych lasach (najczęściej pełnych niebezpiecznych stworzeń jak bazyliszki, smoki, akromantule – co ma jakąś tam swoją rację bytu, drapieżniki skutecznie odstraszają intruzów).

W przeszłości (to znaczy w jak odległej przeszłości? Mówimy o przeszłości przed Merlinem czy po?) często zjawiały się na polu bitwy, by odnaleźć poległych w pojedynku czarodziei i przenieść ich do Valhalii (dobra, niech będzie, że nazwa „wybranka śmierci” powoli nabiera jakiegoś sensu w tym kontekście... MOŻE). Obecnie koegzystują z mugolami lub czarodziejami, zazwyczaj nieświadomie własnych mocy – często ignorują „objawy” świadczące o ich pochodzeniu, uznają je za zwyczajny przejaw niekontrolowanej magii, który zdarza się każdej osobie o magiczych zdolnościach.

Obiekt z pozoru zachowuje się jak typowy czarodziej, okazyjnie tylko wykorzystując te zdolności, które łatwo można pomylić z wrodzonym talentem jasnowidzenia lub legilimencji, która akurat w przypadku walkirii dzieje się w sposób niekontrolowany – nieświadomie odczytuje zamiary czarodzieja, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi pozbawienie kogoś życia, i czasami ostrzega przed konsekwencjami jego wyborów. (No tak, to wiele wyjaśnia w takim razie...)

Mogą wywołać halucynacje i sny u osób, które mają złe zamiary i są żądni krwi niewinnych – penetrują myśli i przez te wizje ostrzegają złodupca, żeby tam się nie pchał, bo nic dobrego z tego nie będzie. Znowu: nie zawsze dzieje się to świadomie. Jeżeli walkiria nie wie, że nią jest, a doświadcza epizodów z użyciem niekontrolowanej magii, może się źle to odbić na jej poczuciu bezpieczeństwa i samoocenie, co prowadzi zazwyczaj do izolacji i wrogiego nastawienia do innych. 

Walkiria potrafi zachowywać się jak dzikie zwierzę wśród ludzi, brak samoświadomości powoduje brak przystosowania do przyjętych norm wśród społeczności czarodziejów. Wrodzony instynkt pobudza ją w naturalny sposób do działania, dlatego niczego nieświadoma walkiria często atakuje ludzi bez powodu, podświadomie pragnąc kontaktu z krwią. (Ta nasza mała bestia, Sigyn.)

Odór śmierci i widok krwi je podnieca (dobra, tego nie musiałem wiedzieć), sama atmosfera bitwy jest dla niej upojeniem, potrzebują tego do normalnego funkcjonowania, jest dla nich to tak samo biologiczną potrzebą, jak pragnienie wody, pokarmu czy fizycznej bliskości.

Dożywają sędziwego wieku, bardzo długo zachowując młodość. Oznaki starzenia są widoczne dopiero u samego schyłku życia, tuż przed ich śmiercią, która następuje dopiero w momencie, gdy nowa walkiria w rodzinie jest w pełni dorosła, a jej potencjał został w pełni rozwinięty.

Pod wieloma względami, walkiria jest bardzo podobna do istoty ludzkiej. Wyżej wspomniane zdolności magiczne, potrzeby egzystencjalne oraz potrzeba bliskości sprawiają, że jeszcze bardziej upodabnia się do reszty czarodziejów, jednakże walkirię osłabia uczucie – jeżeli zwykły śmiertelnik zdoła rozkochać w sobie potomka Sigrún, jego żywotność jest znacznie ukrócona. Nie jest do końca jasne dlaczego, wielu teoretyków przytacza fakt, że mugole nie są w stanie znieść potęgi uczucia, jakim walkiria potrafi obdarzyć, więc sami odbierają sobie życie, wiedząc, że nigdy nie będą w stanie odwzajemnić tego uczucia nawet w połowie. (Teoria ciekawa jak każda inna, każdy ma swoją.)

Walkirii nie można zabić (no nie bez kozery ta „wybranka śmierci”, nie ma co, czy naprawdę nikt nigdy nie próbował?! To co niby się dzieje, jak powiedzmy walkirię ktoś niechcący podtruje?), ale można ją zniewolić i wytresować (o, znowu ciekawy dobór słów, czy walkiria może być w tym sensie hipogryfem?), tak, by była posłuszna osobie, do której żywi uczucie. Walkirie są odporne na magiczne uroki i eliksiry miłosne, uczucie musi być bezinteresowne, podarowane śmiertelnikowi lub czarodziejowi z własnej woli przez walkirię.

Są to stworzenia występujące tylko i wyłącznie dla północy Europy (głownie Skandynawia). Nie odnotowano ich obecności na innych terenach geograficznych. Potomkowie Sigrún płci męskiej zazwyczaj nie posiadają żadnych dodatkowych zdolności magicznych, kształcą się według standardowej edukacji magicznej lub żyją do końca swoich dni w nieświadomości jak mugole. (Czyli słowem nie ma w nich nic nadzwyczajnego, tylko babki jak zwykle mają najbardziej przejebane.)

W ramach uzupełnienia wiedzy o walkiriach, polecamy zapoznanie się z historią o Sigrún i Helgim.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz