Kruk

Blog istnieje, ale nie żyje.

Nagłówek: Līga Kļaviņa.

niedziela, 2 czerwca 2013

Prolog


W północnej części Norwegii późnym wieczorem ogromny statek z rozwiniętymi żaglami wyłonił się z wód Sognefjordu, jednego z najdłuższych fiordów na świecie. Okręt widziany z daleka przez mieszkańców okolicznych wiosek był kojarzony z widmem trójkąta bermudzkiego, a powtarzane od lat opowieści utwierdziły ich w przekonaniu, że było to zaledwie widmo i nic więcej, nie warto było zawracać sobie tym głowy. Jakaś niewidzialna siła pchała go w kierunku wioski Skjolde, gdzie fiord miał swój koniec.
Temperatura wahała się w okolicach zera. Od czasu do czasu zawiał wiatr, jednak nie na tyle mocny, by poruszyć żagle. Niebo było przejrzyste, ozdobione gwiazdozbiorami północy, które odbijały się w łagodnie falujących wodach.
Po kilku minutach swobodnego dryfowania wzdłuż fiordu, w świetle księżyca można było dostrzec zarys wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny, który wyczołgał się na pokład. Podszedł do prawej burty i oparł się o nią rękami, spoglądając do góry.
Wszyscy wielcy mieli swój udział w tworzeniu podniebnych konstelacji, chociażby Stella Polaris [1], najpotężniejsza druidka północy, a także Sigstjernen, najstarsza z walkirii. [2] Młody mężczyzna popatrzył przed siebie, podziwiając subtelne kontury gór na tle gwieździstego nieba. Ogarnęło go zmartwienie. Chociaż starał się skupić na otaczającym krajobrazie, jego myśli wciąż uciekały do przepowiedni wygłoszonej w ostatnią białą noc [3] tego lata przez jedną z druidek. Nie był przesądny ani naiwny, ale miał swoje powody, by obawiać się spełnienia tej przepowiedni.
Po pierwsze, wyżej wspomnianą druidkę znał osobiście, a to znacznie wzmacniało wiarygodność wróżby (przynajmniej tak twierdził). Po drugie, jego wieloletnia przyjaciółka Sigyn była jej prawnuczką i sama była obecna w chwili, kiedy babka wygłosiła przepowiednię na łożu śmierci. Niewątpliwie nie zdążyła przekazać jeszcze wielu rzeczy, wielu istotnych rzeczy, które uchroniłyby Sigyn od podejmowania błędnych decyzji, ale skąd mogła wiedzieć, że tego lata nadejdzie jej godzina. Wiedza, którą zabrała ze sobą do grobu była kluczem do zrozumienia roli, jaką Sigyn miała odegrać w nadchodzących wydarzeniach, ale babka nigdy nie sądziła, że ta wiedza będzie jej kiedykolwiek potrzebna. Musiała wierzyć, że gdyby do tego doszło, młoda czarownica jakoś sobie poradzi... Odyn w swej wspaniałości i tak był wystarczająco łaskawy, by pozwolić jej dożyć stu dwudziestu sześciu lat i użyczyć jeszcze raz daru jasnowidzenia po raz ostatni. To musiało wystarczyć.
Treść oryginalnej przepowiedni nieznacznie różniła się od tej, którą znała i w którą wierzyła większość czarodziei. Fragment ostatniego zdania zawierał w sobie informację powszechnie uznaną za zbędny odautorski dodatek jednego z żądnych sławy interpretatorów, ale młody mężczyzna na pokładzie należał do tych kilku – zaledwie kilku – którzy nie tylko znali, ale także wierzyli w jej autentyczność.

Wkrótce Czarny Pan urośnie w siłę. Posiądzie moc wielką i przerażającą, przewyższającą nawet potęgę naszych przodków. Nastaną Nowe Dni w czasach czarodziejów. Wielkie mrozy na północy wniwecz obrócą każde ciało, chłodem odbierając resztki życia, zostawiając za sobą tylko śmierć.
Przymierające głodem wilki połączą się w watahy. Wszystko, co słabe, wrażliwe i dobre rozerwą na strzępy, a później pochłoną siebie nawzajem. Przemarznięte Orły zaczną polować na dumne Pegazy z pragnieniem zemsty: za dawne upokorzenia i życie w wiecznym cieniu skrzydeł nieporównywalnie większych od skrzydeł orlich. Pegazom nie pozostanie nic, prócz ogromnego zgorzknienia na myśl o utraconym blichtrze chwały. Ich dawny temperament i ambicja stanie się jedynie wyblakłym wspomnieniem.
Powietrze wypełnią błagalne i przerażone krzyki, a odór strachu wkradnie się do każdej duszy, poddając wątpliwości kwestię tego, co dobre, a co jedynie dobrym mogłoby się wydawać.
Czarny Pan stanie się Panem Śmierci, lecz upadnie, sam wyznaczając tego, który go pokona, i wtedy nadejdą Nowe Dni.

Ale kogo przepowiednia nazywała Czarnym Panem i co dla magicznych społeczności miały oznaczać te wszystkie mistyczne metafory druidki – ciężko było odgadnąć. Być może nie miały żadnego znaczenia, a przepowiednie wypowiedziano w chwili alkoholowego odurzenia, w końcu Północny Koniak słynął ze swoich magicznych właściwości rozwiązywania języka.
Po chwili z kadłuba wyłoniła się druga sylwetka, zbliżona wzrostem i budową ciała do młodego mężczyzny opierającego się o prawą burtę.
– Co, Darvell? Odezwała się w tobie dusza romantyka na koniec lata? – zagaił przybysz po angielsku, bez wysiłku maskując fiński akcent. Ten pierwszy zignorował pytanie, jakby dalej pogrążony w hipnotycznym pięknie nocnego krajobrazu. – Damon i jego samotnia: na zawsze razem, związani zorzą polarną w samym sercu północy... Sentyment jest, co? – kontynuował rozmarzonym tonem, wciąż niezniechęcony postawą towarzysza. Przez ostatnie sześć lat zdążył się przyzwyczaić. – Nie wierzę, że to ostatni raz, kiedy tędy płyniemy... Jakoś to do mnie nie dociera. Rozmawiałem z Eru o jego wrażeniach z ostatniego roku tutaj, zanim... Ma być ciężej niż przez ostatnie osiem lat razem wzięte, ale może Vasilev...
– Nahar, nie obchodzi mnie to. – Jego entuzjazm nieznacznie osłabł, a do Damona dotarło, że powinien był ugryźć się w język. – Przepraszam. Robię wszystko, żeby nie myśleć o tym, co dzieje się na Wyspach.
– Wszystko walnęło w te wakacje, nie? Zamieszki u was, prababka Sigyn, tato...
Damon kiwnął głową i poklepał przyjaciela po ramieniu.
– Jak coś się pierdoli, to już po całości, jakby to powiedziała Jenna.
Nahar prychnął cicho.
Nie miał okazji zapytać o to wcześniej, ale od jakiegoś czasu sam przypisywał słowa przepowiedni do tego co obecnie się działo na Wyspach Brytyjskich. Był ciekaw, co sądził o tym jego przyjaciel.
– Myślisz, że mu się uda...? Ta przepowiednia, że urośnie w siłę i nastaną nowe czasy... i teraz to, co się dzieje u was...
– Hm, jest na dobrej drodze. – Damon wzruszył ramionami. Po chwili dodał od niechcenia: – Ale jakoś nie widzę związku jednego z drugim.
– Dołączyłbyś do niego?
– A ty? Potężny czarnoksiężnik, Nahar Valo – to brzmi dostojnie!
– A ja spytałem pierwszy. – Uśmiechnął się przebiegle i przez chwilę wymieniali spojrzenia w napięciu, czekając na to, który z nich pierwszy ulegnie. Jak zwykle był to Nahar. – On chce tego samego, czego chciał Grindelwald...
– Mój bóg, idol, ojciec i kochanek – wtrącił Damon piskliwym, podekscytowanym tonem.
– ...bardzo śmieszne, Darvell – wypowiedział oschle na jednym wydechu Nahar, jakby ciągnął swoją poprzednią wypowiedź bez piskliwego wtrącenia. – Grindelwald pożądał...
– A cokolwiek Grindelwald pożąda i ja pożądać będę! – Damon położył sobie rękę na sercu i stanął na baczność, jakby deklarował słowa Wieczystej Przysięgi.
– Darvell, idioto.
– Jakom jego uniżony sługa, syn i kochanek... – Wciąż wypowiadał śpiewnie każde słowo na najwyższych rejestrach swojego głosu.
– Zamknij się.
– Teraz i po wszystkie czasy...
– Zaraz ci przywalę.
– Na wieki wieków...
Na pokładzie statku błysnęło czerwone światło, które ugodziło Damona, odrzucając go na kilka metrów w stronę dziobu.
Damon, jak tylko udało mu się złapać oddech – co znacznie utrudniał ból promieniujący z kręgosłupa na całe ciało – zaniósł się śmiechem i zaczął tarzać po podłodze, wycierając resztki glonów z pokładu. Ewidentnie był w jak najlepszym humorze. I najwyraźniej nic nie mogło tego popsuć.
– Dobrze się bawisz? – Nahar wywrócił oczami, żałując przez moment swojego fatalnego wyboru zaklęcia: głupawka nie przejdzie mu przez następne dziesięć minut. Podszedł do przyjaciela. Wyciągnął rękę z zamiarem postawienia go na równe nogi, ale ten, zamiast skorzystać z pomocy, ściągnął Nahara do swojego poziomu.
– Fantastycznie – powiedział Damon, nie przestając się śmiać. Teraz obaj tarzali się w glonach.

~asylum~

[1] Stella Polaris – lub Nordstjernen w języku norweskim oznacza Gwiazdę Polarną
[2] walkirie – w mitologii nordyckiej boginie, córki Odyna. Zwykle przedstawione jako kobiety-wojowniczki ujeżdżające skrzydlate konie, czasem wilki, a także posłanki Odyna.
[3] białe noce – zjawisko występujące na północy; w pewnym okresie roku w nocy nie zapadają całkowite ciemności, czyli zmierzch przechodzi bezpośrednio w świt.

14 komentarzy:

  1. Najpierw przeczytałam informacje zaware w Kruku i może to dobrze, bo odesłało mnie do podstron, z którymi warto było się zapoznać. Pewnie jeszcze nie raz do nich zajrzę, bo moja pamięć niestety, jest już coraz słabsza (zupełnie nie wiem dlaczego).
    Dokładnie przygotowałaś się do opisywania Durmstrangu. Reaserch godny pochwały.
    Przyznam się szczerze, że sama cały czas wierzyłam w to, że szkoła ta znajduje się gdzieś w Bułgarii, a nie w Norwegii. Jest to jednak bardzo przyjemny klimat, tak różny od wszystkiego co było i jest i tak oryginalny. Nie zdziwiłabym się, gdybyś zapoczątkowała nową erę w ff HP. Prawdę mówiąc sama przez chwilę miałam ogromną ochotę napisać opowieść w klimatach Durmstrangu, ale powściągnęłam swoje chwilowe zapędy, bo doskonale wiem, że nic bym nie napisała. Miła wydaje mi się postać Romeczka, choć podobizna nieco kojarzyć go może z Malfoyem. Ale tylko odrobinę.

    W zakładkach Domy pisałaś o Lykanoorze, i stwierdziłaś, że mieszkańców tego domu nazywają Wilkami lub Wilczórami. O ile nie było to zamierzone (a wydaje mi się że nie było), to występuje tu drobny błąd ortograficzny. Wilczury.

    Podoba mi się odmienność przedmiotów szkolnych. Nie jakieś zaklęcia, czy eliksiry, tylko np. teoria białej magii. I to jest pomysłowe moim zdaniem, ja jestem jak najbardziej na tak.

    Prolog pochłonęłam szybciutko. Na początku miałam nadzieję, że napiszę tu tylko, że och, ach, ale prawdę mówiąc mam lekko mieszane odczucia.
    Na pewno jestem zainteresowana. To na pewno. No i już ujawnia się twoja lekkość w tworzeniu dialogów. Po kilku linijkach tekstu mam wrażenie, że Dahlia dość mocno wdała się w brata.

    Z tego co pamiętam, ich rodzice byli śmierciożercami, prawda? Matko, jaką ja mam krótką pamięć. Na pewno ojciec był śmierciożercą. Nie rozgryzłam dokładnie w jakim momencie jest tyrania Voldemorta, ale sądzę, że jest to już moment, w którym wiadomo kto, co, jak i dlaczego.

    Dlatego też pytanie Nahara jest w mojej opinii warte głębszej analizy. Chciałabym zobaczyć (pewnie zobaczę później) jak Damon zastanawia się w serduszku, czy zostać złodupcem. ^^

    Z wypowiedzi i przekomarzań wynika, że Nahar jest gotowy opiewać zasługi Czarnego Pana.

    Ach, ale nie powiedziałam, dlaczego mam mieszane uczucia... Hmm, właściwie teraz, jak się tak nad tym zastanowiłam, to sama nie rozumiem, skąd się one wzięły.

    Coś, co mi się rzuciło w oczy:
    - "Pchała go jakaś niewidzialna siła w kierunku wioski Skjolden" - moim zdaniem to zdanie lepiej brzmiało by, gdyby zaczynało się : "jakaś niewidzialna siła pchała go w kierunku wioski Skjolden." ;)

    I druga rzecz:
    - "Nagle na pokładzie statku błysnęło jaskrawo-żółte światło, które ugodziło Damona i powaliło go na ziemię, a następnie odrzuciło na przeciwną stronę pokładu tak, że uderzył plecami o burtę." - starałam sobie wyobrazić tę scenę. Demon dostaje zaklęciem, bum! leży i nagle jakaś siła odrzuca go jeszcze na burtę. Nie umiem sobie wyobrazić tego, jak leżący na ziemi Damon zostaje jeszcze odrzucony. To wcale nie wyklucza, że tylko ja mam problemy z wyobraźnią.


    Cieszę się, że zaczęłaś pisać to opowiadanie. Biorąc pod uwagę liczbę opowiadań o tej tematyce... Hipstersko! ^^

    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anta, fantastyczna kobieto :)
      Przecież pisanie nie opiera się na samych achach i ochach, a wytykanie błędów (zwłaszcza przy nowych projektach) jest jak najbardziej potrzebne, a ja jestem Ci za to niezmiernie wdzięczna.

      WilczÓry.... Hahaha, nie wierzę, że to zrobiłam. Poprawione.

      Romeczek, gwarantuję, nie ma nic wspólnego z Malfoyem. Jest to całkiem miły człowiek, nawet czasami zbyt miły, jak na tę szkołę.

      Mieszane uczucia < wiem skąd się mogą brać... Nowy projekt, brak kanonu, ja nie czuję się w nim pewnie, bo jeszcze nie mam określonego hm... stylu pisania. A to się przekłada na Twoje wrażenia przy czytaniu. :)

      Tyrania Voldemorta - cóż, Damon, Nahar i reszta jest w wieku Syriusza Blacka, Pottera i reszty. Więc jest okres przed Pierwszą Wojną Czarodziejów, czyli raptem ile... 3-4 lata przed narodzinami Harry'ego.

      Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź!

      Pozdrawiam! <3

      PS Jestę hispterę :3

      Usuń
  2. No, hm. Przyznam, że sama też kiedyś miałam ochotę porzucić Hogwart i zabrać się za realia Durmstrangu, ale mam dość słomiany zapał i przeraziła mnie ilość reaserchu, którego musiałabym dokonać... byłam też zbyt leniwa, żeby wymyślać nazwy domów, a Ty - jak widzę - nawet za to się zabrałaś.

    Podejrzewam, że treść przepowiedni odnosić się będzie do domów w Durmstrangu, mam rację? Te orły, wilki i ogiery...

    A tak ogólnie rzecz biorąc, lubię opowiadania o postaciach autorskich i te, w których autor może się najbardziej popisać własną wyobraźnią i oryginalnością, co Ty na pewno już osiągnęłaś, nawet samym prologiem. Co prawda początek wydawał mi się trochę chaotyczny, ale później wyszłaś na prostą. Trochę nie podobał mi się opis tego Damona powalonego na ziemię przez żółte światło, był taki trochę suchy i... no, dość krótki.

    A teraz mam pytanie - czy będzie trzeba czytać sequel, żeby zrozumieć tego fika?

    Trochę mnie przeraziły gify w zakładce bohaterów ._.' Pozwól, że nie będę sobie wyobrażać nastolatków jako dorosłych facetów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba czytać sequel, żeby zrozumieć tego fika, absolutnie nie. To są dwie zupełnie odmienne historie.

      To opowiadanie, to eksperyment. Nie wiem, czy moje teorie albo wizja szkoły się sprawdzi i przypadnie do gustu, ale mam nadzieję, że znajdzie swoje grono odbiorców.

      Tak, treść przepowiedni odnosi się do domów Durmstrangu w pewnym sensie.

      Wiesz, niektórzy siedemnastolatkowie wyglądają zupełnie jak dorośli albo nawet starzej ;)

      Dziękuję za wizytę i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Uhuhu! Ale będzie super słowiańsko-skandynwskie klimaty, zimno, Durmstrang, ponury zamek, początek dominacji Voldemorta, ojacie, alem podekscytowana.
    Żeby sprawa była jasna - mam ogromne oczekiwania względem tego fiku, więc lepiej się staraj! ;p

    Co do prologu - sama wizja statku o pokładzie pokrytym glonami, sunącego dostojnie po spokojnych wodach zrobiła tu masę dobrego, bo reszta tylko się pojawiła, ale ze względu na te okoliczności od razu wydaje się niezwykła. Damon wydaje się podobny do swojej siostry, bardzo fajno, bo rozładował trochę tego swojego zestresowanego kolegę. Koledze jednakowoż się nie dziwię, przecie czuć, że coś wisi w powietrzu. Muszę jeszcze raz wspomnieć o tym statku, bo tak mi się ta wizja podoba, że nie mogę.
    Przepowiednia mnie ukłuła trochę, bo taka w formie niepowalająca, nie myślałaś, żeby nie przytaczać jej kursywą i tak dalej, tylko bardziej... powiedzieć słowami Damona? Bo wtedy nie musiałaby być super w formie, a treść wyszłaby na to samo, w końcu byłoby normalne, że Damon nie pamiętałby przepowiedni kropka w kropkę co do słowa. A właśnie, dlaczego właśnie on zna dalszą część? Czyham na wyjaśnienie. :>

    Ao, czy nie myślałaś nad takim trochę... mroczniejszym szablonem? Jakoś mi tak wybitnie takie radosne, ogniste kolory do Durmstrangu, Damona i Norwegii nie pasują. Ale to ja, wiadomo, każdy ma swój gust.

    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie,
    Miękko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuhu! Ale będzie super słowiańsko-skandynwskie klimaty, zimno, Durmstrang, ponury zamek, początek dominacji Voldemorta, ojacie, alem podekscytowana.
      Żeby sprawa była jasna - mam ogromne oczekiwania względem tego fiku, więc lepiej się staraj! ;p

      DZIĘKI, MIĘKKO! Czuję się teraz o wiele lepiej! Teraz będzie już z górki :DDDDDDDDD Tak, to sarkazm.
      Jak się nad tym zastanowić, to Ensamme miało podobny klimat i dotarło to do mnie dopiero w tym momencie. Właśnie, skoro już jestesmy w temacie - kiedy wracasz z czymś większym od drabułki? Bo tęsknię... Już nie wspomnę, że Twojej autorskiej fantastyki też bym chętnie poczytała, bo to chyba oczywiste.


      Damon podobny do Dahlii - w zamyśle oryginalnym nie miał być taki, ale potem stwierdziłam, że skoro są rodzeństwem, to jednak muszą być całkiem podobni, zwłaszcza, że żyli ze sobą przez te parenaście lat.

      Statek z glonami mi się też podobał, w ogóle cały obraz Skandynawii mi się podoba, bo to piękne tereny i ten klimat. :3

      Coś z tą przepowiednią wymyślę, jak tu pozmieniać, żeby to miało ręce i nogi, ale to po egzaminach do Akademii. Ten pomysł na "słowa Damona" całkiem fajowy, nawet nie pomyślałam o tym. :)

      Szablon, właśnie egh... Muszę poszukać na jakichś szabloniarniach albo stworzyć swój (oczywiście nie mam czasu ani na jedno, ani na drugie), bo ten to na razie tylko tymczasowy.

      Dzięki Miękko za opinię zwrotną, jesteś wyrocznią mojej tzw. "twórczości", więc Twoje komentarze (biorąc pod uwagę to, jak długo się znamy w blogosferze) są dla mnie cholernie ważne!

      Buźka!

      Usuń
    2. Hahahah, tak myślałam, ze trochę to może być, hm, przytłaczające, ale co ja poradzę, że to moje ulubione klimaty? ;p Musiałam się podzielić!

      Ano troszeczkę miało. Z większym to teraz, bo i miniaturkę wrzucałam (słów ponad sto, promis!), i czwartą część ensamma spłodziłam, a co. O innych projektach nie myślę na razie, chciałabym bardzo skończyć coś choć raz.

      Ano, i bardzo fajnie stwierdziłaś, to taki w zasadzie mrug oka do astrolilovych czytelników i ja, jako jeden z nich, doceniam. ^^

      Tak, tak, tak, skandynawia! <3

      Nie ma za co wcale a wcale, ja lubię zwrotnić, jak mam do tego porządny materiał. Bardzo mi miło, rumienię się i obiecuję zwrotnić jeszcze gorliwiej. ^^

      Usuń
    3. Tak, jest trochę przytłaczające, ale przynajmniej zmusi mnie do zastanowienia się 300 razy, zanim coś opublikuje (bo zazwyczaj tego nie robię :D).

      To może skończ Ensamma i potem się zabierz za coś innego? Bo lud przeczytał czwóreczkę, ale lud chce więcej :(

      Buźka!

      Usuń
  4. Hej!
    Wpadłam tu w zasadzie przez przypadek, błądząc po internecie, no i... akurat ta strona mnie zaciekawiła. Generalnie nie czytam tych całych ff, a już zwłaszcza o Harrym Potterze, ale tutaj widzę coś intrygującego. Wreszcie jakiś świeży pomysł! Jestem ciekawa co stanie się dalej. I grafika ładka, i wszystkie szczegóły dopracowane. Czekam na więcej:)
    Będę wpadać co jakiś czas, zatem weny życzę i zmykam!
    Tiamat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. O, to bardzo mi miło, że wpadasz niechcący i wrażenia masz całkiem pozytywne, zwłaszcza, że tematyka ff to niespecjalnie Twoja bajka :)
      Dzięki bardzo, postaram się nie rozczarować.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. A ja tam jestem bardzo pozytywnie nastawiona.
    Zwłaszcza że nie spodziewałam się takiej historii i już czuje się mocno zaintrygowana.

    Nie spodziewałam się tego gdyż przeczytałam sporo opowiadań Potterowskich.
    Tymczasem wciągnęłaś mnie naprawdę.
    Głównie dlatego że masz ciekawy styl i wprowadzasz wartką akcję.
    Co prawda po samym prologu nie do końca to widać a jednak umiesz wciągnąć czytelnika na pewien intygujący sposób.
    Moim zdaniem jak na początek naprawdę nieźle.
    Najbardziej spodobała mi się przepowiednia tycząca Czarnego Pana.

    http://pokochac-lotra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czuję, że z takimi oczekiwaniami mam przerąbane, ale zrobię co w mej mocy!
      No właśnie nie wiem, czy umiem wciągnąć czytelnika, ale cieszę się, że czujesz się zaintrygowana.

      Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!

      Usuń
  6. To mnie naprawdę zaskoczyłaś. Durmstrang nie była w Bułgarii? Jak to się człowiek całe życie uczy...
    Pomysł na opowiadanie jest naprawdę genialny, niezmiernie przypadł mi do gustu. Zostaję stałą czytelniczką.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Durmstrang nie była w Bułgarii, bo geograficznie to się nie zgadza! Gdzie Bułgaria, a gdzie chłodne zimy i mrozy... :D

      Pozdrawiam i jestem wdzięczna za dawanie mi tyle kredytu na starcie. :))

      Usuń